Dzisiaj będzie krótko, sprawnie i rzeczowo Jak się uda, bo ze mną to różnie bywa…
Zima idzie, zimno będzie i ponuro i choroby i wirusy i bakterie i katary i kaszelki… Stawiamy czoło wyzwaniu, szukamy naturalnych sposobów na budowanie odporności. I sięgamy oczywiście do natury i przepisów naszych bab i prabab.
KISZONE OGÓRKI jako numer jeden na zimowe, chorobowe utrapienia!
Tak, mam już w swojej zimowej spiżarce trochę słoiczków. Z tym, że nie od babci, ani te słoiczki z ogórkami, ani sam przepis tylko od …. Moniczki – ogrodniczki. Mojej przyjaciółki i wybawicielki z tarapatów czasowych, ogródkowych i często też przetworowych… Bo ja oczywiście nie mam nigdy na nic czasu. Posadziłam pomidory w ogródku i pewnie by nie przetrwały upalnego lata, gdyby nie wpadała czasami do mnie i po pierwsze nie rozsadziła tych biedaków skołtunionych i stłamszonych w jednej doniczce, a potem jeszcze pięknie podwiązała i podlewała od czasu do czasu…
I tak któregoś pięknego dnia Moniczka – ogrodniczka zaproponowała: to może ogórki kiszone zrobimy? Złota kobieta jakaś normalnie – ucieszyłam się ogromnie! Bo takie domowe, moje, pierwszy raz, bez konserwantów – super sprawa!
No i cudnie poszło! Moja rola ograniczyła się do robienia zdjęć … no i zalałam jeszcze ogórki wrzątkiem! Poza tym nie przeszkadzałam i to już naprawdę dużo!!!
Kąpiel ogórków na tarasie! Chwilowo w towarzystwie czosnku i chrzanu |
Czemu te ogórki kiszone jeść?
Ponieważ ogórki kiszone to nie tylko porcja witamin, których podczas aury zimowej nam brakuje, ale też naturalny probiotyk – bakterie kwasu mlekowego. Kwas ten powstaje w czasie fermentacji, a dla naszego organizmu ma niezmiernie ważne znaczenie.
Po pierwsze oczyszcza organizm z toksyn, a co za tym idzie wzmacnia nasz system obronny. Dzięki temu rzadziej chorujemy! Wspomaga nasze trawienie i wchłanianie pokarmów. Ma to związek z witaminą K i witaminami z grupy B /o tym kiedyś napiszemy/.
Czyste, wyparzone słoiki z koprem, czosnkiem i chrzanem w oczekiwaniu na ogórki, które nadal jeszcze w kąpieli na tarasie |
Kiszonki są źródłem witamin B1, B2, B3, C, A, E, K oraz magnezu, wapnia, fosforu i potasu. Zawierają też błonnik pokarmowy.
A kto z Was wypija wodę ze słoika po zjedzeniu ogórków? Taka rześka i kwaskowa. Jest tak samo wartościowa jak same ogórki, więc warto!
I jeszcze fajną rzecz wyczytałam o ogórkach kiszonych. Podczas fermentacji tracą kalorie!! Zawarty w nich cukier przemienia się w kwas mlekowy, który jest świetnym konserwantem. Drogie Panie i Panowie może także, nie dość, że niewiele kalorii pochłoniemy to jeszcze skoro tak świetnie się konserwują te ogórki, to nas troszkę też zakonserwują i się tak szybko nie zestarzejemy
Zapakowane, gotowe do kąpieli tym razem w gorącej zalewie |
Aaa, ale pamiętajcie! W kiszonych ogórkach jest sporo soli. Jemy więc z umiarem!
Jeżeli nie udało Wam się zakisić w ogórków w tym roku, koniecznie znajdźcie na to czas, albo swoją Moniczkę – ogrodniczkę, w przyszłym roku. Póki co, proponuję kupić w ekologicznym sklepie parę słoiczków lub woreczków, żeby zawsze były pod ręką. Nie są drogie, a te ekologiczne mają przewagę nad tymi z supermarketu, zawierające zazwyczaj środki konserwujące, albo substancje, które przyspieszają proces fermentacji. Oczywiście jest to z niekorzyścią dla naszych organizmów.
No i nie mam więcej zdjęć, bo mi zalewać kazała te słoiki i zakręcać i już zapomniałam
i nie zrobiłam więcej!
Ogóreczki rządzą!!! U mnie co roku kiszenie około 20 -30 kg. Także zapraszam do Czeladzi 🙂 często brakuje słoików – więc sąsiadka kilka lat temu sprzedała mi pomysł aby kisić w baniaczkach po 5-cio litrowej wodzie mineralnej. Oczywiście, nie jest to szklany słoik tylko PP, PE czy inne cholerstwo – ale żadnych konserwantów nie stosuję … więc chyba ok. Aaaa no i wrzątkiem nie zalewam – tylko ciepłą, osoloną wodą …