ABC
„Chleba chcę,
Lecz i wiedzieć mi się godzi,
Z czego też to chleb się rodzi?…”
Władysław Bełza „Abecadło chlebie”
Chleb nasz polski, pyszny, pachnący, z chrupiącą skórką …. Pięknie wygląda w reklamie TV, aż ślinka cieknie… A wiecie, że z przeprowadzonych badań wynika, że w sklepach, w których pięknie pachnie świeżo pieczonym chlebem wzrasta sprzedaż i dotyczy to nie tylko sprzedaży pieczywa? Dlatego duże markety, a nawet często te całkiem małe, mają piece i wypiekają chleby, bułki i bagietki, żeby przyciągnąć klientów. Bo tak pięknie pachnie domowym chlebkiem… ślicznie wszystko wygląda i w sumie niewiele kosztuje! Tere fere!!! Nie damy się tak łatwo nabrać!
Co się kryje w chlebie?
Każde dziecko, pewnie nawet całkiem małe wie, że chleb się robi z mąki, zakwasu, wody. Czasami się dodaje ziarenek, troszkę soli… miesza, czeka aż wyrośnie, potem piecze się w piecu w foremce i jest gotowy! Podobnie robi się bułki – dodając drożdży. Tylko, czy aby na pewno?
Czytacie etykiety na pieczywie? Jeśli są oznakowane oczywiście, bo w wielu miejscach brak informacji o składzie produktu. Przeszłyśmy ten proces już jakiś czas temu i rzadko nam się zdarza sięgać po pieczywo ze sklepu. Są oczywiście miejsca, zazwyczaj małe, albo wyspecjalizowane sklepy gdzie dostarczane jest pieczywo dobrej jakości. Niestety obecnie to rzadkość, bo masowa produkcja, której zaletą jest niewielka cena produktów, ich piękny wygląd i zapach nie pozostawia wiele miejsca dla konkurencji – tradycyjnych, zdrowych wypieków.
Poszłam ostatnio do jednego z dużych sklepów/marketów, żeby unaocznić Wam to, co powszechnie dostępne i sprzedawane w ogromnych ilościach za niewielką cenę…
Zrobiłam dwa zdjęcia. Podbiegł do mnie Pan z ochrony i powiedział stanowczo, że nie wolno robić zdjęć produktów. Zdziwiona zapytałam dlaczego???? Ponieważ jest to produkcja własna i nie można wykorzystywać przepisów. Otwarłam szeroko oczy, bardzo szeroko!!! Widzicie skład tych produktów??? Już wyobraziłam sobie siebie w kuchni jak piekę bułeczkę sezamową trzymając w jednej ręce polepszacz z mono i diglicerydami kwasów tłuszczowych E471, a w drugiej mono i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mono i diacetylowinowym E472e!!! Te wyrazy są tak skomplikowane, ze nawet korektor w Word ich nie rozpoznaje i podkreśla na czerwono!!! Tak naprawdę te substancje to syntetyczne tłuszcze, wytwarzane z glicerolu i naturalnych kwasów tłuszczowych, głównie pochodzenia roślinnego, ale także z tłuszczów zwierzęcych – to coś dla wegan i wegetarian!!! Gdyby ktoś chciał zjeść bułeczkę roślinną… pełnią rolę emulgatorów i stabilizatorów. Powszechnie uważane za nie szkodliwe – dopuszczone do stosowania w przemyśle spożywczym. Nie przeprowadzono jednak badań jaka dzienna dawka spożycia jest dopuszczalna dla człowieka. I tak naprawdę nie wiemy do końca jak ta obca, sztucznie wytworzona substancja zachowuje się w naszym organizmie, jak jest trawiona, jak zachowuje się w korelacji z innymi E-składnikami, które również dostarczamy organizmowi z pokarmem każdego dnia. Daleka jestem od podważania badań naukowców, nie mam odpowiedniej wiedzy, ani doświadczenia, ale mam intuicję, która mi mówi, że to co nie pochodzi z natury nie może być kompatybilne z moim organizmem 🙂 Skoro nasze babcie czy prababcie piekły pyszne chleby bez użycia E- trudnych wyrazów to my też możemy!!! I nawet okazuje się, że to strasznie prosta sprawa!
A wracając jeszcze do sklepu i pana z ochrony… Nie udało mi się zrobić zdjęcia składu chleba czy bagietki, nie miałam tyle desperacji w sobie, żeby się narażać, ale wierzcie mi, że skład był równie enigmatyczny jak bułek. Chemicznie wytworzone produkty wchodzące w skład podstawowego naszego pożywienia. I to nie tylko zwykłego, najtańszego chleba, ale tego droższego, powszechnie uważanego za zdrowszy, niby pełnoziarnistego, ze zdrowymi dodatkami i o wiele droższego niestety też.
Zanim do chleba przejdziemy… klika słów o mące
W sklepach najczęściej można spotkać mąki pszenne typu 450 czy 500 tzw. białe mąki. Są one również najczęściej składnikami pieczywa dostępnego w sklepach. Taka mąka zawiera najmniej składników odżywczych, jest najbardziej okrojona z tej części ziarna, która dostarcza niezbędnych witamin i minerałów, przez co dłużej zachowuje świeżość, ale też niewiele dostarcza dobrych składników naszemu organizmowi. Ponadto mąka pszenna jest najpopularniejsza, masowo produkowana i tania. A co z tą mąką? W ciągu ostatnich 50- ciu lat pszenica przeszła diametralną zmianę w stosunku do swojej pierwotnej postaci. Współczesne jej odmiany są krzyżowane w takich konfiguracjach, że czasami niemalże ciężko jest odtworzyć dany rodzaj. Ponadto zauważono, że choć około 95 procent białek występujących w nowych odmianach pszenicy nie różni się od białek roślin macierzystych, to 5 procent stanowią białka niespotykane u żadnego z „rodziców”, czyli są nowe – sztucznie wytworzone – przy czym to białka glutenu pszenicy przechodzą w owym procesie najbardziej znaczące przemiany. I to właśnie gluten jest najbardziej obciążający dla naszego organizmu i mało kto wie, że może powodować poważne powikłania zdrowotne nie tylko u osób z nietolerancją glutenu. To temat na inny artykuł, wrócimy do tego z pewnością. Póki co wspominamy, żeby mieć na uwadze ten element przy wyborze mąki czy chleba. Najlepiej jej unikać, a jeżeli już to kupować produkty pełnoziarniste lub mąkę pszenną pełnoziarnistą.
Jakie to trudne to pieczenie chleba!
Wszyscy mówią, że trzeba wyrabiać, mieć odpowiednie maszyny, zakwasy, piec. Nie wiadomo co jeszcze. Kto by tam miał tle czasu i samozaparcia?
A to nieprawda! Rzeczywiście prawdą jest fakt, iż kilka razy podchodziłam do pieczenia własnego, zdrowego chleba czy bułek, ale zawsze kończyło się to porażką… albo przepis był tak skomplikowany i pracochłonny, że już na początku odpuszczałam, albo jak już upiekłam własne bułeczki to można było nimi gwoździe przybijać… Wtedy wydawało mi się że jest to mega skomplikowane i tylko dla bardzo wtajemniczonych amatorów pieczenia, a ja się do tego nie nadaję, bo lubię prostotę i przepisy na które nie trzeba poświęcać połowy wolnego czasu 🙂
Wtedy to właśnie natrafiłyśmy na pewien przepis. Prosty się wydał jakiś taki, nic nie trzeba wyrabiać, miska i drewniana łyżka wystarczą… szybko, prosto i po pierwszym może, lekko nieudanym razie – zawsze wychodzi!! A do tego jak smakuje – pyszota 🙂
Nasza przygoda z chlebem trwa już od jakiegoś czasu – każda z nas wypracowała własny, sprawdzony przepis, każdy jest nieco inny, ale efekty niezmiennie za każdym razem fantastyczne!
TEORIA ZAKWASU
Dziecinnie proste – 2 minuty przez 5 dni – wszystkie robimy tak samo 🙂
A oto „skomplikowana” technologia:
Składniki:
Mąka razowa żytnia Ciepła, najlepiej przegotowana woda /nie wrzątek/ Słoik 0,5 lub 0,7 litra albo miseczka jak kto woli Słoik lub miseczkę wyparzamy wrzącą wodą. Wsypujemy 6-7 łyżek mąki i dodajemy 7-8 łyżek wody. Mieszamy, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce. Na drugi dzień wyrzucamy połowę masy i wsypujemy 3 łyżki mąki i 4 łyżki ciepłej wody. Mieszamy i znów odkładamy. Kolejnego dnia połowę zakwasu wyrzucamy i dosypujemy znów mąkę i dodajemy wodę. I tak przez kolejne 5 dni. Zakwas gotowy – możemy upiec pierwszy chleb 🙂 Pamiętajmy, że zakwas lubi czystość i w przypadku pojawienia się pleśni niestety zakwas trzeba wyrzucić i zacząć od początku. |
JOLA:
Zaczyn – jak już mamy zakwas to musimy z niego zrobić zaczyn! Do 20 dag mąki pszennej razowej dodaję 1 szklankę ciepłej wody i połowę zakwasu. Mieszam, przykrywam ściereczką odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 2 do 10 godzin. Przeważnie robię zaczyn wieczorem i zostawiam na całą noc. Do pozostałego zakwasu dosypuje 3-4 łyżek mąki żytniej razowej i 4-5 łyżek ciepłej wody, mieszam i pozostawiam do wyrośnięcia. Po wyrośnięciu do czasu pieczenia kolejnego chleba wkładam zakwas do lodówki. Przed kolejnym przygotowywaniem zaczynu zakwas trzeba ogrzać do temperatury pokojowej. Rano dosypuję kolejną porcję mąki – 30 dag mąki chlebowej trzy zboża – pszenno – orkiszowo – żytniej. Następnie dodaję 1 szklankę ciepłej wody, pół łyżki dobrej soli. Mieszam. Można pozostać na tym i już nic nie dodawać. Ja jednak zawsze dosypuję ziarna słonecznika i pestki dyni. Wymieszaną masę przekładam do wysmarowanej olejem keksówki, można oczywiście wyłożyć ją papierem do pieczenia. Przykrywam ściereczką i pozostawiam chleb do wyrośnięcia tak żeby wypełnił ją całą. Moja metoda to pozostawienie chleba do wyrośnięcia do czasu, kiedy wracam z pracy. Wtedy na pewno jest już pięknie wyrośnięty i gotowy do włożenia do piekarnika. Rozgrzewam piekarnik do 200 stopni i dopiero wtedy wkładam chleb na jedną godzinę. Przed włożeniem smaruje wierzch chleba gorącą wodą. Dodatkowo, żeby skórka była chrupiąca wkładam do piekarnika pojemnik z wodą, którą przynajmniej dwa razy w czasie pieczenia smaruję chleb. Po wyciągnięciu z piekarnika trzeba jeszcze raz posmarować chleb wodą. I już cała filozofia 🙂 mamy pyszny, zdrowy, bardzo smaczny chleb. Smakuje palce lizać 🙂 Po pierwszym pieczeniu chleba proponuję Wam poeksperymentować i użyć do pieczenia różnych rodzajów mąki. Można wypróbować jaki smak chleba lubi się najbardziej, a tak naprawdę nie ma znaczenia jaką mąkę użyjecie, bo chleb zawsze wychodzi 🙂 dosypać można również orzechy, suszone śliwki lub prażoną cebulę. Oczywiście nie wszystko na raz, ale to już kwestia smaku i fantazji 🙂 |
MONIKA:
Zaczyn robię w poniższych proporcjach. Połowa zakwasu – 4-5 łyżek 25 dkg mąki żytniej razowej 250 ml ciepłej wody Mieszam i zostawiam do wyrośnięcia na kilka godzin, albo na całą noc. Wyrośnięty zaczyn ma takie charakterystyczne bąbelki :-). Do wyrośniętego zaczynu dodaję płaską łyżkę soli (niestety zdarzyło mi się już kilka razy zapomnieć :-)), potem mąkę (poniżej podaję przykładowe proporcje, ale pamiętajcie, że im więcej mąki żytniej razowej tym bardziej chleb jest kwaśny): 180 dkg mąki orkiszowej 60 dkg mąki żytniej razowej 60 dkg mąki pszennej razowej Oraz 250 ml ciepłej wody Zazwyczaj dodaję ziarna słonecznika, a czasami również dyni (zdarzyło mi się nie dodać nic – bo nie miałam akurat w domu, bez szkody dla smaku chleba :-)). Mieszam wszystko dokładnie – ciasto ma konsystencję gęstej, lepkiej masy. Przekładam ciasto do foremki, którą wcześniej smaruje pędzelkiem oliwą z olejek – używam metalowej keksówki. Foremkę umieszczam pod ściereczką (ale tak, żeby ściereczka nie dotykała ciasta, bo się przyklei – robię taki namiocik, np. na dwóch szklankach :-)) i odstawiam do wyrośnięcia – z reguły na 2-3 godzin. Ciasto wstawiam do nagrzanego na 200 stopni piekarnika i piekę przez 60 minut. Po wyciągnięciu z piekarnika chleb od razu wyciągam z foremki. Przy pierwszych pieczeniach również go kroiłam na pół, żeby sprawdzić, czy się upiekł – ma wtedy taką lepką konsystencję i na pewno nie nadaje się do jedzenia. Chleb przechowuje w bawełnianej lub lnianej ściereczce, wtedy zachowuje świeżość przez kilka dni 🙂 |
ASIA:
Zaczyn robię bardzo podobnie jak dziewczyny, tylko w ciut innych proporcjach. 5-6 łyżek zakwasu 25 dkg mąki żytniej razowej 250 ml ciepłej wody Mieszam i zostawiam do wyrośnięcia. Czasami kilka godzin, czasami całą noc. Zauważyłam, że im dłużej rośnie zaczyn, a później chleb tym lepiej jest upieczony. Nie dłużej jednak niż 15 godzin. Kiedy zaczyn wyrośnie dodaję pół łyżki soli /zazwyczaj różowej/. O tym staram się pamiętać w pierwszej kolejności, bo chociaż pieczemy chleby od dłuższego czasu, to systematycznie któraś za nam zapomina o dodaniu soli 🙂 Następnie mąka: 13 dkg mąki żytniej razowej 10 dkg mąki gryczanej 10 dkg mąki jaglanej lub pszennej Oraz 250 ml ciepłej wody Mieszam wszystko drewnianą łyżką i dodaję ziarenek. Lubię jak chleb jest mocno ziarnisty, więc zazwyczaj w misce lądują: 2 łyżki słonecznika, 2 łyżki pestek dyni, 2 łyżki sezamu, 1 łyżka czarnego sezamu, 1 łyżka siemienia lnianego. Czasami dodaję czarnuszki, ale ma ona specyficzny smak, nie każdy polubi, a czasami rodzynki, daktyle i suszone morele – wtedy mam słodki, bakaliowy chlebek. Mieszam. Masa jest zazwyczaj gęsta, nie wodnista. Żeby przełożyć do foremki muszę wyskrobać całą masę z miski. Odstawiam znowu do wyrośnięcia na kilka godzin. Piekę chleb w temperaturze 200 stopni przez 65 minut. Używam szklanej foremki wyłożonej papierem do pieczenia. Po kilku nieudanych próbach smarowania foremki różnymi olejkami po godzinnym pieczeniu obdrapując przyklejony chleb ze ścianek postanowiłam się poddać… mnie ta sztuka nie wychodzi. Polubiłam się więc z papierem do pieczenia. Po wyciagnięciu z piekarnika czekam, aż troszkę wystygnie i zdejmuję papier. Kroję jednak chleb dopiero wtedy, kiedy jest już całkowicie wystudzony. W przeciwnym razie bardzo się kruszy. Chleb, który jest tak bogaty w ziarna jest bardzo pożywny. Spokojnie zachowuje świeżość przez kilka dni, chociaż zazwyczaj znika dużo wcześniej 🙂 Smacznego!!! |
Ekstra Przepis muszę go spróbować !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pyszny i zdrowy taki chlebus 🙂 zwlaszcza jak siostrzyczka Asia zrobi i dostarczy :*
Polecam przepis !!!!!!!!!
Widzę, że mój chlebek najbardziej przypomina ten z przepisu Asi, ale ten genialny, prosty przepis mam od Moniczki :-). sprawdza się prawie zawsze. Raz zrobiłam na zakwasie, który był chyba za „młody” (miał tylko 4 dni) no i kamień wyszedł. Swoją drogą – moja babcia piekła przez całe swoje życie – chleb żytni na zakwasie, stosowała mąkę „chlebówkę” TYP chyba 750 – ale jak widziała taką razową mąkę, której używam TYP 2000 – to mawiała – że taka mąka nadaje się tylko dla zwierząt w gospodarstwie 😉 co to ludzie nie wymyślą żeby ze śrutu chleb piec… ale kto dawniej słyszał o błonniku… 🙂